Mam takie lekko niepokojące spostrzeżenie, dlatego szybko majstruję ten post, aby Was uspokoić. 😎
Coraz częściej podczas odbiorów planów żywieniowych, czy w trakcie zbierania wywiadu słyszę:
” Ale jak to?! Takie rzeczy w jadłospisie od dietetyka? Wow knoppers! Wow spaghetti! Wow będę mogła smażyć? Byłam pewna, że będę mogła o tym zapomnieć.” 🆘
Hola hola, stop! ❌
Jedną z największych przeszkód w skutecznym odchudzaniu jest zero-jedynkowe podejście do tematu. Często czytamy o listach produktów “zakazanych” i “dozwolonych”. Coś jest “dobre”, a coś “złe”. Dochodzimy do granicy absurdu, gdzie problemem zdaje się być jedzenie owoców po 18:00, ale nie przeszkadza nam zamówienie pizzy po 22:00. Na koniec i tak uznajemy, że to wszystko bez sensu, bo przecież żyjemy i mamy sie dobrze.😖
Tak sie nie da. Zwłaszcza jeśli chcemy skutecznej zmiany na dłuższą metę❗️
Zawsze powtarzam, ze „szczegół tkwi w umiarze”. Jeśli zjesz przez cały dzień odpowiednią ilość odżywczego jedzenia to mała słodka przekąska czy trochę „cięższa” potrawa niż zwykle nie jest czymś złym i tym bardziej zakazanym.👍🏼
Powiem więcej. Takie chwilowe „odejście od diety” może pomóc Ci w niej wytrwać.🙃
Do usłyszenia! 🤝